Niech żyje przygoda!, czyli jak z korczakowskiego Lasu pojechałam na międzynarodowe forum we Francji

Zaczęło się od wizyty grupy z Izraela 5 lat temu. Poznałam się dzięki temu z Batią i Avim, którzy opowiadali mnie i Młodemu o jakiejś akcji CATS w Szwajcarii. Nazwa mnie zaintrygowała, ale szybko okazało się, że nie jest to międzynarodowy zlot kociarzy, tylko forum o prawach dziecka. Muszę przyznać, że nie wracałam do tematu, ale Młody się zainteresował. Przy wielu następnych spotkaniach Batia zachęcała go do udziału w CATS. W tym roku wzięła sprawę w swoje ręce i bez zbędnych ceregieli wysłała Młodego w styczniu do Paryża, żeby spotkał się z organizatorami wydarzenia. W międzyczasie zmieniła się nazwa forum (na Child Rights in Action, w skrócie CRIA) oraz lokalizacja (na Pontmain w północnej Francji).

Młody poleciał, posłuchał, podyskutował, pozwiedzał Paryż i powrócił, podziękowawszy uprzejmie za propozycję udziału w forum. Okazało się, że odbywa się ono w trakcie młodszego turnusu, a Młody ze względu na obowiązku zastępcy komendanta nie mógł go opuścić.

No i tutaj do opowieści wkraczam ja (nareszcie!). Zgłosiłam się na ochotnika, by pojechać na CRIA zamiast Młodego. Po tym chwilowym przypływie odwagi nastąpiły długie dyskusje, chwile wahania, przerażenia i kilkukrotne stwierdzenie, że nigdzie nie jadę. Moja logika była następująca: mają tam specjalistów od praw dziecka, wykładowców uniwersyteckich i ludzi, którzy zajmują się tą tematyką zawodowo. Po co im do tego druhna z Korczakowa?

Szczęśliwie po wymianie kilku mejli z bardzo miłymi organizatorami moje wątpliwości zmalały i w marcu pojechałam na naradę do Paryża.

Paryż trochę mnie przeraził swoim rozmachem i ogromem, trochę zaintrygował artystycznymi dzielnicami i różnorodnością ludzi, a trochę zachwycił zabytkami i piękną architekturą (jeszcze niespalona Notre Dame!). Weekendowa narada była bardzo owocna, nawet jeśli nadal nie do końca rozumiałam, jak właściwie wygląda to forum. Okazało się, że korczakowskie doświadczenie przydaje się bardzo i mam wiele do powiedzenia, ponieważ wiem, jak zorganizować dużą grupę ludzi oraz jak zachowują się dzieci i młodzież w określonych sytuacjach. Nabrałam optymizmu co do mojej roli w tym wszystkim. Dostałam też swoje konkretne zadania:  współprowadzenie grupy dla najmłodszych dzieci, zwanych Advocados (5-10 lat) oraz organizacja zajęć wieczornych.

Po powrocie rozpoczęła się intensywna praca nad ostatecznym kształtem programu. Tworzyliśmy go poprzez cotygodniowe rozmowy na Skypie z różnymi członkami zespołu. Sam zespół był dość niezwykły, około dwudziestu osób, w bardzo różnym wieku (najmłodsi po 13, 14 lat, najstarsi po sześćdziesiątce), z różnych państw (Indie, Nepal, Francja, Stany Zjednoczone), z różnych zawodów (uczniowie, dziennikarka, nauczycielka, psycholożka, student historii sztuki). Pod koniec czerwca wszystkie elementy programu zostały zaplanowane (co do minuty) i zatwierdzone. Mogłam więc przez miesiąc odpocząć od pracy nad CRIA i spokojnie cieszyć się Korczakowem.

Po trzech tygodniach i czterech dniach obozu opuściłam (fantastycznie pożegnana)  Las i zaczęła się moja Wielka Podróż na CRIA. Ale najpierw krótka wizyta w Czerwieńsku, gdzie pojechałam, żeby zobaczyć się z rodzicami i przepakować („czy w bagażu podręcznym na pewno można przewozić obcinacz do paznokci??”).

26 lipca ruszyłam na podbój Francji! Podróż była długa i zaskakująco skomplikowana: pociąg Zielona Góra – Berlin, bus z Berlina na lotnisko, samolot do Paryża i pięciogodzinna jazda samochodem do Pontmain. Miejsce okazało się przepiękne. XIX-wieczny zamek-klasztor, połączony z kaplicą, otoczony niezwykłym, starym lasem. Całość położona w maleńkiej wiosce z kamiennymi domkami. Ilekroć koło nich przechodziłam, czułam się jak w filmie o francuskiej prowincji.

Pierwsze dwa dni upłynęły nam na przygotowaniu materiałów (identyfikatorów, paczek powitalnych, ale też wielkiego kartonowego tortu, symbolizującego 30 lat konwencji o prawach dziecka) i szkoleniu się z prowadzenia konkretnych zajęć.

Muszę przyznać, że mimo wszystkich starannych ustaleń nie byłam przygotowana na to, jak naprawdę wygląda forum, bo jest to wydarzenie niezwykłe. 140 osób, 25 różnych narodowości, 4 tłumaczki, wiek uczestników od 3 do 72 lat. I 5 bardzo, bardzo intensywnych dni.

Założeniem całego forum jest dostarczenie uczestnikom wiedzy, materiałów i kontaktów potrzebnych, by działać na rzecz praw dzieci i człowieka. Hasło tegorocznego CRIA to „Children as Human Rights Defenders” (Dzieci jako obrońcy praw człowieka) i wokół niego zorganizowano wszystkie zajęcia. Łączył je także wspólny motyw metaforycznej podróży statkiem.

A zajęć było kilka typów: warsztaty, praca w małych grupach („nest groups”), spotkania całego forum („together time”), poranna medytacja dla chętnych i program wieczorny.

W grupach uczestnicy poznawali różne aspekty pracy na rzecz praw człowieka. Chodziło o wspólne wypracowanie odpowiedzi na pytania: czym są prawa człowieka, co staje na przeszkodzie w ich realizacji, jak ich bronić oraz jak o nich edukować. Zagadnienia były takie same dla każdej grupy wiekowej, różniły się tylko metody pracy (u Advocados było zdecydowanie więcej kredek, naklejek i plasteliny).

Spotkania całego forum miały na celu podsumowanie pracy w grupach i zaprezentowanie innym efektów swojej pracy. Tutaj też odwoływaliśmy się do metafory statku: pierwszego dnia poznawaliśmy załogę, potem przyglądaliśmy się przeszkodom napotykanym w naszej podróży (w postaci góry lodowej), dowiadywaliśmy się, jak sprostać tym przeszkodom (rozwaliliśmy górę lodową!), a na koniec wyznaczaliśmy dalsze kierunki naszej drogi, by nie skończyła się wraz z końcem forum.

Warsztaty skupiały się na konkretnych obszarach pracy w ramach walki o prawa człowieka. Ja zapisałam się na zajęcia o praktycznych aspektach edukacji o prawach dziecka i człowieka, gdzie wspólnie projektowaliśmy zajęcia temu poświęcone. Do wyboru było jeszcze pięć innych warsztatów, w tym jak przeprowadzić kampanię społecznościową, jak przygotować film edukacyjny, czy jak wykorzystać media społecznościowe do działań na rzecz praw człowieka.

Po każdym intensywnym wysiłku intelektualnym należy się odpoczynek i temu też służył program wieczorny. Współtworzyłam go razem z przesympatycznym Shawnem z Austalii. Były gry integracyjne (nasza gra w klaskanie zawędrowała do Francji!), impreza taneczna i wieczór talentów. Nieskromnie stwierdzę, że wszyscy bardzo dobrze się na nich bawili.

W trakcie forum mieliśmy też okazję wystąpić w roli edukatorów o prawach dziecka, ponieważ pojechaliśmy na górę Św. Michała, by porozmawiać o nich z turystami. Wiedza turystów okazała się rozczarowująca (tym bardziej tego typu akcje są potrzebne), ale sama w sobie góra była zachwycająca. Wyjątkowo piękne miejsce, miasteczko i kościół wykute w skale, która dwa razy dziennie jest odcięta od lądu z powodu pływów morza.

5 dni minęło bardzo szybko, ale ilości nowych doświadczeń i wrażeń wystarczyłoby na miesiąc. Batia i Avi mieli rację, atmosfera CRIA przypomina trochę atmosferę Korczakowa. Oba te miejsca tworzą ludzie, ich życzliwość, otwartość na innych i mnóstwo dobrych pomysłów. Poznałam na forum Christophera – jedenastolatka, który cztery lata temu zaczął zbierać pieniądze dla biednego chłopaka z Haiti, który mieszkał na wysypisku śmieci. Z pomocą swojej mamy stworzył kampanię, dzięki której ufundowano temu chłopakowi nowy dom i edukację (kampania działa dalej, by pomagać innym potrzebującym dzieciom; polecam zajrzeć na profil Christophera na Facebooku, pod nazwą „UrNevertoo Young”). Poznałam nastolatków z Paryża, którzy chcą stworzyć samorząd młodzieży w swojej dzielnicy, bo nie podoba im się, że władze lokalne zajmują się tylko problemami dorosłych. Dziewczyny z Palestyny, które lubią tańczyć i plotkować jak każde nastolatki, ale muszą codziennie walczyć o swoje prawa do bezpieczeństwa i nauki, które są im odebrane z powodu konfliktu zbrojnego z Izraelem. Chłopaków z plemion z Australii, którzy zostali siłą odebrani od swoich rodzin i tym samym oderwani od swoich rdzennych, plemiennych korzeni i którzy na nowo uczą się swojej historii i tradycji w sierocińcu. Młodą psycholożkę z Indii, która pracuje z dziećmi w trudnych sytuacjach materialnych i która bardzo chciałaby przyjechać do Korczakowa. Oraz setkę innych osób, każda ze swoją historią i pomysłami, razem tworzących niezwykłą grupę , które chcą coś zdziałać, coś zmienić, które „nie zostawiają świata takim, jakim jest”.

Co w tym wszystkim robiłam ja (poza objadaniem się niewyobrażalnymi ilościami francuskich serów)? Zdobywałam nowe doświadczenia, rozmawiałam, uczyłam się (o prawach człowieka, ale też kilku słów po francusku), uczyłam innych (o prawach dziecka i Korczaku, ale też kilku słów po polsku – spróbujcie nauczyć obcokrajowca powiedzieć „gwóźdź”, zabawa gwarantowana). Intensywnie reklamowałam też Korczakowo, które wzbudzało spore zainteresowanie. Z narad oraz forum przywiozłam bardzo dużo nowych pomysłów, część z nich wprowadziliśmy już w życie na tegorocznym obozie (np. warsztaty prowadzone przez uczestników, dzień przyjaciela). Inne planujemy dopracować i wykorzystać w przyszłości (wieczór talentów będzie wyglądał wspaniale w Amfikorze!). Kilka naszych rozwiązań zawiozłam też do Francji, na CRIA była więc iskierka, nasze zabawy integracyjne, księga podziękowań, pocztówki, poczta i inne metody Korczaka.

Wierzę mocno, że na tym wydarzeniu współpraca się nie zakończy i Korczakowo będzie miało szansę jeszcze wiele razy zaprezentować się za granicą. A może nawet doczekamy się turnusu międzynarodowego? Zobaczymy. Jak powiedział Korczak: „Dumne miejcie zamiary, górne miejcie marzenia […]. Coś z tego zawsze się stanie!”

Z Korczakowskim pozdrowieniem i francuskim merci

Gazela

 

Po więcej informacji o CRIA i organizacji, która tworzy forum, można zajrzeć na stronę: https://fr.iofc.org/child-rights-action . Można też pisać do mnie (fb Anna Rutkowska, lub mejl: [email protected]), chętnie opowiem więcej.