Turnus I – 12.07 – Dzień 13

Dzisiejsza pogoda nie napawała optymizmem. W planach mieliśmy wyjście do Ośna, lecz nie było to możliwe. Pomimo deszczu i zmiany planów dzień minął naprawdę fajnie.

Po śniadaniu udaliśmy się do cyrku, aby wspólnie obejrzeć film pt. „Mustang”, (o dziwo nie o koniach). Traktował on o życiu i dojrzewaniu dziewcząt wychowywanych po śmierci rodziców przez babcię, ciotki i wuja w Turcji. Film ukazuje to, jak  zawierane małżeństwa w tamtym rejonie przypominają transakcje oraz jak dziewczynki tracą swoją niewinność, wkraczając w nastoletnie życie. Reżyserka wyraźnie pokazuje solidarność sióstr, z których najbardziej wyróżniała się najmłodsza. Przyglądając się życiu starszych dziewcząt, postanawia się zbuntować. Film, moim zdaniem, był bardzo wartościowy, a zdjęcia do niego mnie urzekły.

Tego roku obchodzimy chlubne 50 – lecie naszego leśnego domu, jakim jest Korczakowo. Z tej okazji na teren obozu przyjechało mnóstwo Korczakowców, którzy pamiętają jeszcze pierwsze lata istnienia tego miejsca. Takich ludzi nazywamy Korwygami.
Korwydzy dzielą się z nami miłością do Korczakowa, a także wspaniałym uczuciem nostalgii i ciepła, jakie ono w nich wywołuje. Opowiadają nam ciekawostki, ich własne przeżycia i anegdoty. Stykamy się w tym momencie z historią naszego lasu, możemy jej dotknąć, zobaczyć zdjęcia i posłuchać.
Ze względu na przyjazd Korwygów, odbyły się dwie tury posiłków, a wartę kuchenną miały zastępy 8 i 13 (czyli nasz).

Po południu został zorganizowany Dzień Izraelski. Jednym z punktów przygotowanych przez uczestników z Izraela była nauka dwóch im znanych gier. Do pierwszej potrzebowaliśmy 7 kolorowych kostek. Gra polegała na podrzucaniu ich i równoczesnym łapaniu pozostałych w jedną rękę. Udało mi się spróbować w nią zagrać i muszę przyznać, że nie było to najprostsze zadanie. W drugiej mieliśmy podawać sobie piłkę w parze i tym samym zburzyć wieżę zbudowaną z kamieni. Inni gracze musieli szybko naprawić zniszczoną budowlę i nie pozwolić, aby uderzyła ich piłka. Dla mnie było to bardzo ciekawe doświadczenie i mam nadzieję, że uda nam się wspólnie z uczestnikami z Izraela zagrać w te gry.

Następna stacja dotyczyła kawy i tego, jak wielkie ma ona znaczenie dla Beduinów. Już sam sposób, w jaki się ją przygotowuje, zachwyca i szokuje, a jej konsumowanie i to w jaki sposób się ją podaje, świadczy o tym, jak postrzegasz innego człowieka. Ta informacja sama w sobie zdziwiła mnie najbardziej. Dh. Batia wraz ze swoim podopiecznym przygotowali nam taką kawę i mogliśmy jej spróbować. Mi osobiście bardzo smakowała. Cieszę się, że mieliśmy możliwość poznania tych tradycji.

Ostatni punkt odbył się w cyrku, gdzie poznawaliśmy kulturę beduińską. Z początku pokazano nam, jak wygląda ich tradycyjny strój i nauczono nas bardzo prostego tańca ludowego. Dowiedzieliśmy się również, jak wygląda ich życie. W tamtejszej tradycji związki między kobietą a mężczyzną są aranżowane przez rodzinę, a małżonkowie spotykają się dopiero ostatniego dnia wesela. Rola kobiety skupia się głównie na wychowaniu potomstwa i utrzymaniu porządku w domu. Kobieta nawet nie może być na pogrzebie własnego dziecka, ponieważ tylko mężczyźni mają do tego prawo. Na weselach także widać nierówność płci, albowiem kobiety dołączają do zabawy dopiero ostatniego dnia, gdy już wszyscy mężczyźni je opuszczą.
Zszokowało i zaniepokoiło mnie jednocześnie, że współcześnie nadal w niektórych kulturach kobieta i jej role stoją dużo niżej w hierarchii niż mężczyzna.

Po wieczornej zbiórce przeszliśmy do kręgu, gdzie razem z Korwygami zaśpiewaliśmy parę piosenek. Gdy nadszedł czas, udaliśmy się do Amfikoru i po całym dniu czekania ujrzeliśmy blask reflektorów. Podczas gdy wszyscy uczestnicy siadali na ławkach, na scenę wyszedł Dh Kayber, który zapowiedział nam zespół „U Studni”. Według mnie koncert był piękny. Nastrój, w który wprawili nas artyści, grając na gitarach oraz skrzypcach, był absolutnie zachwycający. A wspólne śpiewanie „Bieszczadzkich Aniołów” zostanie na zawsze w mojej pamięci.

ZASTĘP XIII