Gry na orientację

Dziś (tj. 7.07) na obozie odbyły się zajęcia na orientację. Obozowicze zostali podzieleni na dwie grupy: jedna miała zajęcia w lesie, a druga na terenie obozu. Po południu odbyła się zamiana. Najpierw uczestniczyłam w zajęciach leśnych. Wszyscy zostali ustawieni w rzędzie, po czym zawiązano im oczy. Chwyciliśmy się za ręce, a kilku strażników (trzech druhów i kilku z naszych kolegów) zaprowadziło nas do lasu. Szliśmy, nic nie widząc, zdani na ich pomoc i własne zmysły (inne niż wzrok). Nie było to proste, niektórzy na początku byli wręcz przestraszeni, ale z czasem wszystkim się to spodobało. Trasę wybrano nam dosyć trudną, ale daliśmy sobie z nią świetnie radę.

Zajęcia popołudniowe polegały na dwóch zabawach. Jedna z nich, „wódz”, polegała na tym, że siadaliśmy z zawiązanymi oczami, w kręgu dookoła jednej osoby, koło której leżało kilka identyfikatorów. Druh Koncur wybierał jedną osobę z kręgu i jej zadaniem było podkraść się do innego uczestnika zabawy i zabrać identyfikator tak, aby on go nie usłyszał. Osoba w kręgu mogła pokazywać, skąd słyszy ewentualne dźwięki. Miała pięć prób, a jeśli wskazała dobrze, zdobywała punkt. Później podzieliliśmy się w pary i jedna z osób zawiązywała sobie oczy. Druga prowadziła ją gdzieś na koniec obozu. Gdy dał się słyszeć dźwięk „bębna” (Kuba Samolak wraz z druhną Gazelą siedzieli mniej więcej w centrum obozu i co jakiś czas walili kijem w metalową balię – nasz bęben) osoba z zawiązanymi oczami musiała iść za jego dźwiękiem i dotrzeć do druhny. Natomiast druga osoba miała, tylko za pomocą mowy, pomagać „ślepcowi” w unikaniu przeszkód. Gdy wszyscy doszli już do źródła dźwięku, pary zamieniały się miejscami. Druga tura polegała na tym samym, jednak odgłos bębna słychać było tylko raz na początku, a ślepiec musiał podążać w stronę, którą zapamiętał jako właściwą. Zabawa była świetna i trudniejsza niż się wydaje.

Wszystkie gry miały na celu nauczyć nas na czym polega wzajemne zaufanie i jak jest ono istotne w stosunkach międzyludzkich, oraz pokazać nam jak wyostrzają się zmysły po wyłączeniu jednego z najważniejszych dla nas, czyli wzroku.

Cały dzień był bardzo pouczający i ciekawy, a także pomógł nam jeszcze wzmocnić nasze korczakowskie więzy.

Gosia Onyszkiewicz