Bal subkultur

BAL SUBKULTUR ARIO I JANKA

                  Bal, o którym wspominałem w poprzednim Małym Przeglądzie, różnił się całkowicie od naszych oczekiwań. Pierwszą przeciwnością losu okazały się prognozy pogody zapowiadające deszcz, co zmusiło nas do przeniesienia Balu Subkultur na stołówkę.

                  Mimo to, początkowo wszystko szło po naszej myśli. Już podczas grania pierwszego utworu barwnie i różnorodnie ubrani uczestnicy z zapałem tańczyli, bawili się i śpiewali. Niedługo później pod stołówkę podjechała Limuzyna Druha Bronka, a w niej druh Koncur, druh Marek, druh Przemek oraz sam druh Bronek. Wszyscy ubrani byli w taki sam dres oraz czapki z daszkiem. Dziewczyny piszczały, chłopcy patrzyli z zazdrością. Chwilę później z podwójną werwą wszyscy zaczęli ponownie tańczyć.

                  Nasi goście z Izraela pysznie się bawili i również mieli swój własny wkład w Bal – puścili dwa utwory, w tym jeden z izraelskiej Eurowizji. Nauczyli nas też pewnego dość skomplikowanego, aczkolwiek niezwykle porywającego tańca.

                  Wśród obozowiczów znalazło się wielu Królów i Królowych Parkietu, tańczyli wszyscy – jedni statycznie i spokojnie, inni śmigali pomiędzy pozostałymi tańczącymi i wykonywali różnego rodzaju akrobacje i kroki taneczne. Po niecałej godzinie wszyscy byli już dość zmęczeni, ale pragnęli więcej i więcej. Jednakże w tym momencie z powodu deszczu musieliśmy przerwać Bal, by pranie ze sznurków i telefony zostawione na dworze mogły zostać zabrane do namiotów. Deszcz przerodził się w srogą burzę, co zmusiło nas do zakończenia Balu po mniej niż godzinie od jego rozpoczęcia.

                  Mimo że Bal Subkultur trwał tak krótko, jestem zadowolony. Nie mamy wpływu na siły wyższe, a to, co zależało od nas, oceniając po opiniach uczestników, wykonaliśmy bardzo dobrze. Cieszę się, że nawet przez zaledwie godzinę miałem możliwość dostarczenia takiej rozrywki moim kolegom i koleżankom.

                  Dziękuję Ci, Jasiu Gruszka, za współorganizację. Wykonaliśmy kawał dobrej roboty.

Ario Narimany