Świat skąpany w postapokalitycznej ciszy. Każdy dźwięk może sprowadzić śmierć – coś dla miłośników dreszczu na plecach

„Ciche miejsce”, film którego twórcą przez duże „T” jest John Krasinski – aktor napisał scenariusz, wyreżyserował i wcielił się w jedną z głównych ról w filmie – przedstawia się jako horror. W moim mniemaniu jest to jednak bardziej thriller.

Widzowi nie za bardzo wyjaśnia się świat przedstawiony, poza tym, że świat doczekał się zagłady i wciąż grasują po nim potwory, które wyczulone są bardzo na wszelkiego rodzaju dźwięki. Zatem trzeba się po nim poruszać bezszelestnie i właściwie bez słów.

Film przedstawiony jest w bardzo ciekawej konwencji. Dialog to podstawowy element sztuki filmowej, a Krasinski świadomie się go pozbawił, co zmusiło go do przedstawienia świata zupełnie innymi metodami – wizualnie oraz grą aktorską. I ten zabieg wyszedł bardzo dobrze, gdyż przerażenie i stan wiecznego napięcia bohaterów jest mocno odczuwalny. I to napięcie przechodzi na widza. I nie puszcza nawet na chwilę. I to właśnie ta dawka adrenaliny, ten stan w jaki film wprowadza widza sprawił, że postanowiłam polecić go tu. Bo gwarantuję, że w trakcie seansu jest się tak skupionym na fabule, że nie ma czasu myśleć o czymkolwiek innym. Wszystkie problemy, kłopoty czy niechciane myśli znikają i przez dwie godziny nie wracają.

Dodatkowo efekty specjalne są na przyzwoitym poziomie, a to w tego typu produkcjach przecież wcale nie jest oczywiste.

Jeżeli więc ktoś potrzebował oderwać się na chwilę od rzeczywistości, może poświęcić swój czas na obejrzenie „Cichego miejsca”, a ja gwarantuję, że nie będzie to czas zmarnowany.

 

Hania H.