Turnus II – Dzień 1 – 19.07

DRUGI TURNUS ROZPOCZĘTY!

Od rana na drodze ze Świniar ruch jak na autostradzie. Z samochodów wysypują się dzieciaki: jedne buzie roześmiane, inne zaciekawione, jeszcze inne niepewne, lekko wystraszone. Tych, co tu kolejny raz mniej, za to całe mnóstwo nowicjuszy. Najpierw przydział do namiotów, rozpakowanie, zapoznanie z kolegami, opiekunami, a już po chwili wspólne spacery po terenie obozu, bieganie za piłką, szukanie sklepiku .Szczęśliwie burza nas ominęła, spadło tylko kilka kropelek deszczu i można wracać do zabawy .Po obiedzie zapoznanie z regulaminami, obozowymi zasadami i zwyczajami i personelem. Potem pierwsza kąpiel (woda mogłaby być cieplejsza) i pierwsze wiosłowanie (dla niektórych pierwsze w życiu). Wieczorem nauka piosenek i pląsów, żeby przygotować się do jutrzejszego otwarcia obozu i pierwszego ogniska. Dzieciaki rozgadane, rozemocjonowane, pełne wrażeń z trudem wyciszają się w namiotach. Tylko wartownicy zostają na posterunku, przejęci swoją rolą. No i kadra, czekająca na sygnał od grupy ukraińskiej, by odebrać ją ze Świniar nocną porą.

Kadra


Z PUNKTU WIDZENIA OBOZOWICZA

Pierwszego dnia w Korczakowie było bardzo przyjemnie. Od razu poznałem nowych kolegów. O godzinie 14-stej zjedliśmy obiad, a kolacja była o 19-stej. Następnego dnia czekała nas świetna zabawa.

Remik Warisch


Przyjechałem na obóz. Na początku nie wiedziałem gdzie mam się podziać. Wszystko było takie dziwne i nowe – tyle drzew, tyle namiotów, tyle druhów. Zająłem miejsce w namiocie i rozpakowałem się. Zobaczyłem nowego kolegę. Nazywał się Kuba – tak, jak ja. Poznałem także Remika. Było miło. Gdy poszliśmy spać, kolega wpadł na pomysł, że zrobimy teatr cieni. To było zabawne. Około pierwszej w nocy usłyszeliśmy, jak koleżanki  i koledzy z Ukrainy przyjechali na obóz. Obudziliśmy się o 5.24 nad ranem. Czekaliśmy na zbiórkę i czekaliśmy… (do 8.00). Po pobudce poszliśmy na rozgrzewkę. Po śniadaniu poszliśmy z kolegami na kajaki (najpierw były zabawy integracyjne z Ukrainą i warsztaty ekologiczne – red.). Po kajakach popędziliśmy na kąpielisko. Ochłodziliśmy się i było miło. Teraz zjadłem obiad i piszę ten tekst.

Kuba Adamczyk


W pierwszym dniu obozu Korczakowo było fantastycznie ponieważ: od razu poznałem wielu kolegów takich, jak: Tomek, Stachu, Franek, Kuba i Remek, rozpakowaliśmy się wszyscy i zobaczyliśmy, co i jak na terenie obozu. Wykąpaliśmy się w jeziorze, a potem poszliśmy na obiad. Potem były zabawy, żebyśmy się lepiej poznali, a później poszliśmy na kolację. Wieczorem umyliśmy zęby, ale się cali nie myliśmy i poszliśmy do namiotów, a tam zrobiliśmy teatrzyk cieni. Po pewnym czasie przestraszyłem Remika, po cichu wchodząc na jego łóżko i świecąc sobie latarką w brodę. O godzinie pierwszej w nocy przyjechali koledzy z Ukrainy.

Franek Rutka i Jakub Byczek


Podczas bardzo długiej jazdy na obóz nie mogliśmy się doczekać, aż będziemy na miejscu. Wreszcie zauważyliśmy wielki napis „Korczakowo”. Szybko wysiedliśmy z auta i pobiegliśmy w stronę namiotów. Tam czekali nasi kuzyni, którzy oprowadzili nas po namiocie i obozie oraz zapoznali z nas zymi współlokatorami. Od razu pobiegliśmy na boisko, było fajnie, ale szybko nadeszła pora obiadowa. Jedzenie było bardzo pyszne, a po obiedzie mieliśmy spotkanie, gdzie zapoznano nas z regulaminami  i druhami. Naszym druhem został druh Samolak, bardzo się cieszyliśmy, choć zanim się nami zajął, musiał wrócić z Warszawy, mieliśmy więc innych 2 druhów, ale to za długa historia… Po regulaminach druhowie zorganizowali nam wiele zabaw integracyjnych, dzięki czemu mieliśmy pełno kolegów i koleżanek. Kiedy minął wolny czas, wszyscy zebraliśmy się i śpiewaliśmy. Wieczorem poszliśmy spać późno, bo robiliśmy teatrzyk cieni, ale rano wstaliśmy w pełni sił, oczekując na kolejne atrakcje.

Tomek Adamczyk i Stasiu Rutka