Korwigilia 2017 – co się działo?

Widzimy blask lampek, skrzypienie butów na śniegu, twarze ukryte przed zimnem, dzieciaki proszące o wymarzone prezenty, wyprzedaże, gotowanie miliona potraw dla rodziny… Wszystko musi być idealnie, każdy prezent dobrze dobrany, każdy szczegół dopracowany, choinka przystrojona, lampki najładniejsze w okolicy…. Czy tylko tak widzimy święta? Jako obowiązek, który musimy spełnić? Z pewnością nie. Te wszystkie czynności związane z tym świątecznym zawirowaniem są potrzebne, bo one tworzą atmosferę świąt, jednak nie są najważniejsze. Mamy ogromne szczęście jeśli spędzamy rodzinne święta w gronie naszych najbliższych, bo właśnie to jest idea świąt: podzielić się opłatkiem z tymi, na których nam bardzo zależy.

Bez wątpienia Korczakowcy to jedna, wielka rodzina, a to że spotykamy się co roku przy wigilijnym stole, tylko potwierdza te słowa. Dla nas wszystkich, którzy tworzą tę społeczność, jest to niepowtarzalna szansa, żeby spędzić ten wieczór w wyjątkowy sposób i spotkać się z tymi, którzy na co dzień nie są z nami obecni. Niesamowite jest to że jeden taki dzień może przynieść tyle emocji i uruchomić wiele, niezapomnianych wspomnień. Myślę, że w tym roku tak było. Jak zawsze był to dla nas wyjątkowy czas.

Zaczęliśmy, tradycyjnie, od dzielenia się opłatkiem. Przy klimatycznym świetle lampek wypowiedziano tyle życzliwych słów do drugiej osoby, tyle życzeń i komplementów, że pojawiały się szczere uśmiechy na twarzach, ale nawet i łzy wzruszenia.

Potem odstawiliśmy sentymenty na chwilę na bok – jedzenie, wyczekiwane przez tych, których brzuchy skręcały się z głodu. Oczywiście, że było smaczne. Dziękujemy każdemu, który coś przygotował/przyniósł. Dla każdego coś dobrego: słodkie, słone, gorzkie, twarde, miękkie… chyba nikt tej nocy nie głodował. Jak to mówią, jedzenie łączy ludzi – i tak też się stało w tym przypadku. Przyjemny gwar cały czas nam towarzyszył, a że byliśmy ciekawi tego, co od czasu Korczakowa zmieniło się u naszych znajomych i przyjaciół, rozmowy zdawały się nie mieć końca.

Po jedzonku – życzenia. Każdy losował jedną osobę, której na przygotowanej specjalnie karteczce pisał osobiste życzenia. Brzmi przyjemnie, prawda?

Następnie część muzyczna: Koncert Szefa. Co tu dużo mówić zabrzmiały utwory, których nie mogło zabraknąć. Wykonawcy dobrze nam znani: Młynarski, Cohen, Chopin, Turnau, Sikorowski… Dziewięćdziesiąt osób słuchało w skupieniu pięknych dźwięków muzyki, każdy z wielkim zainteresowaniem. U niektórych pojawiło się ogromne wzruszenie, z resztą nie ma co się dziwić. To piękne, że pamiętamy i mamy głęboko w sercach te wszystkie chwile spędzone w naszym miejscu na ziemi, a muzyka potrafi przywrócić nas myślami do dawnych lat.

Po koncercie był krąg. Nasza tradycja, magiczna chwila przekazywania sobie uścisku dłoni na znak pokoju i braterstwa. Było to na pewno piękne podsumowanie wieczoru.

Tegoroczna Koriwigilia dała nam również możliwość wsparcia potrzebującym. Zbieraliśmy pieniążki dla rodziny ze Śląska, która naprawdę potrzebuje naszej pomocy. Pomysłodawcą akcji była dh. Avada, której oprócz tego wszyscy zawdzięczamy organizację całej Koriwigilii. Dzięki naszej hojności udało się zebrać dość pieniędzy, aby pomóc tym ludziom. To wspaniałe, że możemy podać pomocną dłoń szczególnie w święta, kiedy magia i szczęście powinny dotrzeć do każdego.

To był wyjątkowy dzień, a w sumie wyjątkowy wieczór i noc. Pełen radości i korczakowskiej atmosfery, pełen radości, wzruszeń i zadumy. Niektórzy zdolni byli poświęcić pół nocy na obcowanie z muzyką, inni wybrali drogę konwersacji, niektórzy nauczyli się kilku kroków tanecznych… Na pewno nie było nudno. Najważniejsze, że byliśmy razem, zgromadzeni we wspólnym kręgu.

PS Dziękujemy Zespołowi Szkół Elektronicznych i Samochodowych za gościnę 🙂

Ola Plonkowska